Troche roznosci na ktore nie bylo czasu lub miejsca, zeby wspomniec rozwlekle. A teraz jakos udalo sie napisac :)
Dzida i chilijscy celnicy
Na poczatek kilka slow o naszej ekwadorskiej dzidzie z dzungli… Dzida nasza jedzie z nami juz kilka dobrych miesiecy. Zzylismy sie z nia i zaprzyjaznilismy, ale po trochu tez zapomnielismy o niej, no bo schowana ciagle w plecaku i opatulona specjalnie tak, zeby sie w drodze nie poniszczyla. Zapomnielismy do momentu, gdy przyszlo nam przekraczac granice boliwijsko-chilijska.
Trzeba bowiem wiedziec, ze do Chile nie mozna wwozic „obiektow” pochodzenia zwierzecego lub roslinnego. A wlasciwie czesc wwozic mozna, a czesci nie mozna. No bo na przyklad jablka nie mozna, ale juz musli z suszonymi owocami mozna. Zeby bylo ciekawiej wszystkie rzeczy typu musli trzeba zadeklarowac i pokazac celnikom, bo inaczej grozi grzywna. My w plecaku na granicy mielismy sol i mleko w kartonie. No i sobie przypomnielismy po jakims czasie, ze nasza ukochana dzida tez podpada pod te przepisy, bo jest, co tu duzo mowic, pochodzenia roslinnego.
Stoimy przed celnikami i raportujemy grzecznie, ze mamy sol (ok), mleko w kartoniku (ok) i dzide… Dzide? No normalnie, Pani Celniczko, dzide drewniana z Ekwadoru, z dzungli konkretnie. Chcecie ja zobaczyc? No dobra – wygrzebuje z plecaka starannie opakowana dzide. Chcecie dotkna, obejrzec, jeny, rozpakowac??? Uff, na szczescie tylko troszke rozpakowac. Pani Celniczka ostroznie nozykiem przcina folijkowe zabezpieczenia przed dzidy znieszczeniem. Dziurka ma moze 1 cm szerokosci, Pani Celniczka przypatruje sie przez chwile, po czym mowi ze wszytsko ok. i zakleja tasma dziurke, ktora sama zrobila. Pelna profeska i nic sie nie stalo, ale to co nasza dzidka sie strachu najadla to jej.
Po paru tygodniach przekraczamy znowu granice argentynsko-chilijska i historia sie powtarza… Mowimy Pani Celniczce, ze dzide z dzungli wieziemy ekwadorskiej deszczowej. Dzide? Prosze poczekac, najpierw bagaze zostana przeswietlone skanerem do wykrywania… no wlasnie, czego, kielbasy i bananow, no i dzid chyba rowniez. Acha!!! Machina rady nie dala i nasza dzida wykryta nie zostala (chyba przez to szczelne opatulenie reklamowka, najwiekszym wrogiem skanera owocowo-warzywnego). Nasz plecak laduje na kupe plecakow bezpiecznych, ale nie, Pani Celniczka, czujnie, pamieta, ze przeciez cos zadeklarowalismy. Nasz plecak zostaje cofniety na „czarna” kupke no i musimy pokazac nasza dzide z dzungli ekwadorska pochodzenia roslinnego.
Wyjmujemy i znowu rozcinanie chca zaczac, ale mowimy, ze juz rozcinana byla, o tu. Ok, byla, widza, ale wieksza dziure zrobic chca. Czekamy na werdykt. Dziura duza, celnicze oko widzi drewno pochodzenia roslinnego, bezpieczne dla kraju. Mozecie spakowac z powrotem dzide wasza. A dziurke przez nas zrobiona ponowanie wam zakleimy.
Fajnie. Tylko, ze do Chile przyjdzie nam chyba jeszcze ze 2 razy wjezdzac…
To nie jest kraj dla duzych ludzi
Prawda to oczywista. Szczegolnie jesli chodzi o Boliwie i jej lokalne srodki transportu. Kolanka wydaja sie za dlugie, korpusik za duzy. Na codzien mali moga poczuc sie duzi (dziwne uczucie szczerze mowiac). I przywalic glowa we framuge, otrzec sie przy wysiadaniu, zesztywniec podczas jazdy lub poczuc ulge po wysiadce. W La Paz poznajemy Francuza-metr-osiemdzisiat-cos – biedak cierpi katusze i nam o nich opowiada. Wspolczujemy i myslimy o Jureczku naszym, co to on by tu czul jakby go wsadzic do tych busikow ;)
Kurczak to nie mieso
Jedzenie dzieli sie tu na: ryby, mieso i kurczaki. A gdy pyta sie czasem o cos bezmiesnego, to w odpowiedzi slyszy sie – „to moze kurczaczka?”
Pan z proszkiem na nieudane zwiazki
Autobusy w Ekwadorze, Peru i Boliwii pelne sa sprzedawcow obnosnych. Sprzedaje sie wszystko – jedzenie, dlugopisy, gazety i proszki dobre na wszystko. Siedzimy sobie bowiem w jednym autobusie, a tu jakis sprzedawca zaczyna wrzeszczec (tak zeby wszyscy slyszeli, nawet ci na koncu ukryci kupcy potencjalni), ze ma proszek, ktory uleczy wszysto normalnie. Fajnie, fajnie, egzotyka, tylko nam tu Pan Sprzedawca przed twarza zaczyna wywijac zdjeciami chorob, ktore proszek uleczyc moze. Ja pierdziut, normalnie mam przed oczami zdjecie faceta z przepuklina, jakies ciala powykrecane! Wysiadamy! Panie Kierowco wysiadaaaamyyyy!
Po ile to jest?
Jestes tu extranjero, czyli obcokrajowcem. Jestes czlowiekiem, ktoremu mozna wcisnac cene z kosmosu, z sufitu lub z dupy. Pytamy o te sama rzecz, w roznych miejscach i prawie zawsze slyszymy najpierw krotkie „yyyy”, ktore daje chwile do namyslu, pozwala szybko przekalkulowac, ile by tu powiedziec takiemu gringo. I trach – woda podrozala w jeden dzien o 50%. Bum – hiperinflacja nie oszczedzila pomaranczy. Jebudu – mysla chyba, ze jestesmy milionerami z Polski na wakacjach z plecakiem…
Na skroty
Taka oto obserwacja – w Boliwii bardzo lubia skracac nazwy swoich miast:
TDD – Trinidad
LPZ – La Paz
CBBA – Cochabamba
SCZ – Santa Cruz
SCR – Sucre
RURRE – Rurrenabaque
Niezla ta obserwacja, co?
Rozklad jazdy
Nasz winny rozklad jazdy w Chile i Argentynie wyglada do tej pory tak:
Estancia Mendoza / Chardonnay-Chenin / 2009 :: Etchart Privado / Torrontes / 2010 :: Finca Las Nubes / Torrontes / 2009 :: Pietro Marini / Cabernet-Syrah / 2007 :: Finca Las Nubes / Cabernet-Malbec / 2009 :: Vasija Secreta / Cabernet / 2009 :: Graffigna / Chardonnay / 2010 :: Las Marianas / Tempranillo / 2010 :: Sarmientos de Tarapaca / Chardonnay / 2010 :: Cosecha Tarapaca / Sauvignon Blanc / 2010 :: Sarmientos de Tarapaca / Cabernet / 2010 :: Santa Carolina Una Estrella / Merlot / 2010 :: Concha y Toro Exportacion / Sauvignon Blanc / 2009
Nie liczac oczywiscie degustacji odbytych w samych winnicach, he he ;)
Jedz papaye czlowieku!
Jedz poki mozesz swieze i soczyste na polnocy, bo na poludniu tego juz nie doswiadczysz!
CIEKAWE CZY TA SANTA CAROLINA TO TA SAMA SANTA CAROLINA CO U NAS STOI NA PÓŁKACH, CZY TO CO U NAS TO GDZIEŚ PRZELEWAJĄ POD Piasecznem…?mhm, etykieta niby podobna na zdjęciu.
wieziecie dzide???
nasi celnicy jej nie przepuszczą! a juz na pewno nie zakleja taśmą dziurki!
Polscy celnicy Dzidki nie wpuszczą??…Hellołł !!
Wpuścić wpuszczą, ale mam nadzieję, że z dziurką nic nie będą jej robić.
A my tez się w weekend raczyliśmy winem argentyńskim, ale jakim, to z tego winnego upojenia nie pamiętam….
I wiesz, Ewulka, z okazji Halloween obejrzeliśmy Twin Peaks – i wcale takie straszne nie było…
Ale jak był Bob, to zamykałam oczy i właściwie nawet nie wiem, jak wygląda:) Ale wieczorem jak już Jurek poszedł spać, to miałam nieprzyjemne uczucie, że koś stoi na balkonie…. Brrrr….
A my bylismy w takich pejzazach co z Twin Peaks i mi sie przypomnialo znowu i Bob mi sie przypomnial w lustrze na koniec i ciary mnie przechodza do tej pory…
jeszcze nas druga seria czeka, właśnie do nas leci z wysp pewnych… i będzie fajnie…
ooo Ewula nie opowiadaj jaak się skończy :) no ciekawe czy opowiedziałaś mi właśnie :) zobaczy się…
fajno że o mnie czasem myślicie :)
w Indiach też byłem dość dużym człowiekiem…
a na balkonie to nie wiem czemu Anula miała nieprzyjemne uczucie, przecież wiadomo, że to Bolo…
uuu….
myslalam ze wszystko obejrzeliscie… sorry. Ale i tak warto, druga seria to juz niezly odjazd.
my już w połowie drugiej serii jesteśmy:) efekt 6 h w pociągu i 6 h w samolocie, wszystko razy 2 + zachody słońca o 18.00 na wakacjach, znaczy o 18.00 było już totalnie ciemno; a propos TP tp robi się potem trochę za bardzo fanasy, jak dla mnie…
Fajne fantasy, no my też ciągniemy 2 serię :)
i jesteśmy po scenie z dzoidziem już…. tfu Bobem…
Hej,
Mam międzynarodowe prawo jazdy. 5 grudnia kończę moją trasę w Peru. Od tego czasu jestem do dyspozycji :-)
PS. Pozdrowienia od Kasi M. (jestem znajomkiem jej chłopaka). drugi mój mail: LPPW70@WP.PL
Twin Peaks jest jak dobre czerwone wino, mozna pic i pic i ciagle sa emocje;)
a jeszcze moze warto wspomniec ze z okazji Haloween zgromadzilismy u Panstwa Jurków wszystkie mega desery: tiramisu, creme brule i panna cotta z granatem! oj żałujcie…
Przesadziliscie z tymi deserami, naprawde…
było pysznie… Ewula a na Wasz powrót trzymamy diabolo białe (tzn nie dam głowy czy dotrwa bo dużo wina ostatnio jakoś popijamy) i tak to… ale jak coś to będzie wiśniówka..
no to poczekajcie :) Chociaz to masowka, ja teraz wole wina z malych winnic :)
no prosze, jakie teraz bedą gusta wybredne;)masówka!! male winniczki…haha!
wczoraj pilismy super winko białe, do ktorego owoc zbiera sie juz zima jak grona lekko zamarzną i zostaje z nich juz tylko słodycz…oj pyszne bylo, jak kompocik
wlasnie niedawno sie dowiedziałam ze podobno u nas na połduniu daja teraz duze dofinansowania do winnic! moznaby kupic ziemie, pozadzic wino, uprawiac i potem przelwac w te beczki no i…za jakies 30-40 lat nasze dzieci juz by spijały z tego smietankę…
a na SGGW jest kierunek enologia…wszystko podane jak na tacy- tylko sie zapisać!
Obuszki- przywieźcie know-how!
Kuszaca propozycja :) Nasze know-how ograniczy sie chyba jednka tylko do wiedzy na temat wypijania wina, a nie uprawy. Ale Ty juz sporo wiesz, to moze z takiej synergii cos wyjdzie :)