No to wreszcie mamy pierwszy wpis:) Zaczynamy odliczanie i wielkie przygotowania!
Blog na razie jest w wersji testowej, ale mamy nadzieję, że w maju już będzie w pełni sprawny – czas najwyższy, co nie?
Dla tych, co im się ciągle daty mylą albo pamięć szwankuje – wylatujemy 11 maja o 15:10 (8 maja mamy jeszcze wesele naszych przyjaciół, więc trzeba się będzie mocno pilnować, żeby na samolot zdążyć;]).
Lot zapowiada się trochę dłuuuugi: o 16:50 jesteśmy w Londynie, stamtąd dopiero o 22:05 do Sao Paulo i na miejscu będziemy dopiero następnego dnia o 5:35 – tam zapałki w oczy i o 8:25 wylot do Limy, gdzie mamy być o 11:45. Normalnie szast prast!
Bilet powrotny mamy na 14 grudnia, ale czas pokaże, czy ta data jest sztywna;)
No i co my tam biedne dziateczki zamierzamy robić??? Generalnie to pierwotny, ambitny plan był taki, żeby przejechać całą Amerykę Środkową (z mitycznym Belize na czele – kto wie ten wie, a reszta niech się nie pyta, bo nie da się wyjaśnić dlaczego;]), a potem sru do Ameryki Południowej – nawet blog nazwaliśmy „dos americas”… No ale jak to z czasem i dularami bywa – plan nam się zmienił. Obecnie (po szczątkowej lekturze blogów i przewodników) wygląda to tak: przylatujemy do Peru i jedziemy na północ zwiedzając po drodze starożytne miejsca na wybrzeżu >> docieramy do Ekwadoru i może wdrapiemy się choć trochę na wulkan Cotopaxi, ale przede wszystkim chcemy dostać się na wyspy Galapagos (ech, przygodo!) >> nawrotka i znowu do Peru (najchętniej inną drogą niż poprzednio), gdzie może wpadniemy do dżungli, zobaczymy Machu Picchu, Nasca i inne fajne miejsca >> następnie Boliwia i jez. Titicaca, Salar de Uyuni i inne inności >> wtedy jakoś zygzakiem Chile i Argentyna (oraz może jakimś cudem Brazylia i wizyta u Ani i Alana), a tam to Patagonia, wyspa Chiloe, Torres del Paine i… (dopiszemy jak będziemy wiedzieć;]). Taki to jest nasz chytry plan.
Pytacie o pogodę – krótko mówiąc plażowo nie będzie:) Wydaje się nam, że w najlepszym przypadku w dzień będzie tak wiosenno-jesiennie, a w nocy minusik jak nic. Jeśli chodzi o minusik, to może być tak dość często, gdyż chcielibyśmy jak najwięcej pochodzić po górach, a tam to wiadomo – zimnawo. Pamiętać też trzeba, że tam w góry to się specjalnie pchać nie trzeba, no bo w takiej Boliwii – La Paz jest na wysokości 3,600 (stolica i aklimatyzacja w jednym;]), a najwyżej na świecie położone miasto, Potosi, to bagatela 4,000. Przy tym Ekwador ze swoim Quito na 2,850 to luzik;) Do tego wszystkiego trzeba dodać Patagonię z jej wiatrami (lub wiatrzyskami jak ktoś woli) i już wiemy co nas czeka.
Pogoda nam jednak nie straszna i nasz nieśmiertelny namiocik (który przetrwał wichurę na górze Ciukasz w Rumunii) bierzemy oczywiście ze sobą – wiadomo, koszty i wygoda zawsze chodzą w parze;) No ale żeby nie było, że tacy twardziele w namiociku, to pragniemy wszystkich uspokoić – hostele, hoteliki, szałasy, schroniska i inne wynalazki jak najbardziej akceptujemy. Z tego całego zestawu to najbardziej liczymy jednak na CouchSurfing i zwyczajną ludzką gościnność.
Transport. Będziemy wszędzie latać drogimi odrzutowcami wyczarterowanymi tylko dla nas;))) A tak na serio, to zamierzamy przemieszczać się lokalnymi środkami komunikacji. Nic tu chyba nie trzeba dodawać, oprócz tego, że słowo „wygoda” nie koniecznie pasuje do tego akapitu;)
Z serii przemyśleniapanahenia to już chyba wszystko na dziś – i tak się rozpisałem jakoś tak obficie. Odbiór.
czad! my już panujemy nasz trip na za 3 lata. Zazdroszczę Wam na maksa:)
No Ukasz… Ty to zawsze taki dobry zarządca.. człowieku, jeszcze 70 dni macie :)
I przez te 70 dni chcesz Nas wkurzać, bidaków co będą harować na PKB, coby Was po powrocie dobrobyt zastał….
A Edyta z Dzio będą harować na PKB Szwajcarii, cobyście kredytu za taniego nie mieli…
Jureczek – uczę się wordpressa, żeby potem wtop nie było, a wiesz ile ja czasu potrzebuję na takie rzeczy:)
hmm, to my musimy tylko odliczyć kilka godzin od waszego odliczania:) kurcze – zazdrościmy na maxa i szkoda, że jednak się nie spotkamy… chociaż może na jesieni;)
a! i o wesele się nie martwcie – my musimy na samolot zdążyć, więc szybko się impreza skończy;)
Damy radę;) A z jesienią to tak coś czuję, że się uda – Wam się nie uda?!?
no, no pieknie sie zapowiada:)
Kurde bele, brzmi ładnie. Ale przegięliści z tym, że już zaczynacie ten wyjazd celebrować. Jestem chory z zazdrości i chyba będę bojkotował ten blog do Waszego wyjazdu. Ponieważ nie jesteście jeszcze pewni daty powrotu nie powiemy, na ile planujemy naszą podróż, podpowiem tylko, że na dłużej niż Wy;)
Daj pocelebrować człowieku! Właśnie wyjechałem z tunelu pod nazwą stachanowszczyzna, a tu już kłody pod nogi i nie dają się cieszyć – ja już swoją część PKB odpracowałem z nawiązką:) A Wy planujcie, walczcie! Zdradzisz jakieś szczegóły??
…ja chciał tylko zapytać….ten baner na górze strony to we flash’u zrobiliście? No … kawał dobrej roboty. Szkoda, że taki zdolny informatyk wyjeżdza z Polski… Polska będzie tęsknić!!!
Normalnie zmasowany atak złośliwości odeprzeć mi przyszło! Po pierwsze to nie jest baner, tylko aplikacja w Javie, która działa tylko na super komputerach – jeśli widzisz flash’a to znaczy, że procesorek nie nadąża. Zatkao ruskie kakao???